18 paź 2010

sssnikam.

Czasu nie mam ostatnio. Ani na pisanie tutaj, ani na odwiedzanie Waszych blogów. Przepraszam, tak wyszło.

A wyszło nagle, że mam życie poza Internetem. Że wolny i nudny weekend to coś dla mnie obcego.
Jeżdżę po Polsce stopem, bawię się, spotykam ludzi. W wolnych chwilach jeszcze studiuję ;)

I chyba się zakochałam. Z wzajemnością.

Kto w takiej sytuacji traciłby czas na siedzenie w Internecie?..

7 wrz 2010

Polszcza.

Byłam, zobaczyłam, powróciłam. Pełna świeżych wciąż wrażeń, z milionem nowych doświadczeń, bogatsza o wiele niepowtarzalnych znajomości. A to wszystko jedynie za 130 euro!

Praga-Wiedeń-Wenecja-Werona-Aosta-Luksemburg-Paryż-Wetteren-Ghent-Bruksela-Amsterdam - i ładnie ominięte Niemcy, przejazdem jedynie ;)

Miesiąc niby długi, każdy dzień przynosił coś innego, a zleciało przecież tak szybko! Temperatura za oknem przypomina już o zbliżającej się jesieni i zimie.. Ale ja mam na rozgrzanie ciepłe wspomnienia.

Absynt w czeskim campusie z Beti; highland fling odtańczony na wiedeńskim deptaku, i ogromne bańki mydlane puszczane przy pomocy kijów od mopa; nocna wyprawa gondolą, i wielonardowy obóz uchodźów koło weneckiego dworca kolejowego; miasto Romea i Julii, czarujące balkony i muzyka z oddali, włoskie gelato; nocna zabawa z Włochami spod Mont Blanc, i przejażdżka czerwonym rowerem z Luigim; niezaplanowana kolacja w Luksemburgu, bo 'ta stacja przy Metz zaraz gdzieś będzie'; noc pod wieżą Eiffla, biegający murzyni i gigantyczne misiaczki-szczurki sznupiące przy śmietnikach; flamandzki koncert, rysowanie kredą po chodnikach Wetteren; krótka lekcja języka - tam mówi się 'Hent', nie 'Gent'; brukselski plac zabaw, Disney odśpiewany na rynku; materac znaleziony w Amsterdamie, na chodniku przy domu, gdy holenderskie dyskoteki okazały się nudne.

A to tylko skrót. Bo przecież każde miasto było przygodą; opowieści 10 osób, jak trasa minęła, kogo spotkano, gdzie nocowano. Rozświetlone oczyska, oczekiwanie, co będzie dalej.

I choć spanie pod stacją benzynową czy marznięcie w paryskim metrze wtedy tak radosne nie były, teraz już się uśmiecham. Szeroko.

.. do domu na chwilę, i do Będzina na coroczny festiwal celtycki. Potem jeszcze do B. poznanej na eurotripie, zwiedzać Wrocław i Jej okoliczną wioskę. Ah, ah, ah! Co jest ze mną? Jeszcze trochę, i zacznę ludzi lubić ;)

Tak pełna życia się czuję.
A za rok znów będą wakacje :) :)

Zapraszam na www.autostopik.pl ! Może następnym razem zabierzecie się gdzieś z nami? ;)
Garść zdjęć. Tak, muszę się pochwalić. Bo myślę, że mam czym.

27 lip 2010

Eurotrip.

Spakowana i gotowa, wyruszam niedługo na miesięczną podróż po Europie. Autostopem.
Dziś jeszcze urodzinowa imprezka u V., jutro obie ruszamy ku Pradze.
Nadal nie wiem, jakim cudem przekonałam rodziców.

Trochę się boję. Koleżanka ze studiów napisała mi dziś, że nie umrę, bo swego diabeł nie ruszy.
Mam nadzieję, że się nie myliła ;) Jak nie, to pod koniec sierpnia na Celtyku w Będzinie będą mieli jednego uczestnika-zombie, bo tego festiwalu przecież przegapić nie można.

No, komu w drogę, temu trampki. Trzymcie się.

30 cze 2010

wakejszyn.

Wszystko już od tygodnia pozdawane; wczoraj dorwałam wreszcie ostatniego profa i jego autograf, indeks oddałam do dziekanatu. I przez najbliższe trzy miesiące nie zamierzam wracać do tych śmierdzących Katowic. Ha, bez poprawek wrześniowych, w dodatku ocenki całkiem całkiem. Znów więcej szczęścia niż rozumu.

Nadrabiam czas z bliskimi mi osobami; filmowe noce, ognicha, rpg, długie wędrówki, namiotowanie. Ataki głupawy. Niczego więcej nie potrzeba.
Kupiłam też sobie yo-yo, które od paru dni nawiedzało mnie w snach :> świecące i mruu zielone jak korniszon.

Czekam, aż V. wygrzebie się wreszcie ze swojej sesji, i zaczniemy konkretniej planować czas wakacyjny. Mam ogromną nadzieję, że nasz autostop po Europie wypali :) choć nawet i zwyczajny wyjazd z Nią gdzieś bliżej będzie genialnie spędzonym czasem ;) ale wcześniej muszę rozwiązać sprawę Aziza, takiego tam mailowego znajomego, który uparcie próbuje ściągnąć mnie do Maroko. Samą. Pff. Chyba mu napiszę, że wstępuję do zakonu i - niestety - muszę zerwać z nim znajomość.

W głowie ciągle Carmina Burana pana Orffa, choć już prawie 2tygodnie, odkąd słuchałam tego w filharmonii. Z rozdziawioną szczęką i świecącymi się oczkami. Wciąż pod wrażeniem chóru.

Zdania nieskładne, poobrywane i sklejone byle jak.
Tak, to Wakacje już.