28 kwi 2009

Uczę się.

Do matury. Ona już znacznie bliżej, niż dalej.
Kiedyś powrócę. Raczej :>
Howgh!

18 kwi 2009

Nie-lubię-wymyślać-tematów-notek.


Jestem z siebie dumna. Skończyłam pisać tą głupią pracę na maturę ustną z polskiego. Teraz muszę już tylko się wyuczyć opowiadać o tym płynnie, pikuś ]:> yh-hy, jasne. … Kiedy indziej to przejrzę i poprawię. Nie wytrzymałabym psychicznie czytania tego dzisiaj jeszcze raz. Dość!!! Teraz muszę jeszcze tylko wymyślić, jak sprawić, żeby komisja nie podcięła sobie żył słuchając mnie, jak smęcę o samotności. Zadanie utrudnione, bo jestem jedną z ostatnich osób na liście maturzystów, i szanowne panie polonistki będą marzyły jedynie o tym, by wreszcie się stamtąd wyrwać.


Sezon na bieganie uznaję dla mnie za otwarty. Dwa biegi już za mną, teraz postaram się regularnie jadać na śniadanie endorfinki ;) Przez zimę niemalże zapomniałam, jakie to błogie uczucie, gdy organizm jest tak przyjemnie zmęczony i usatysfakcjonowany jednocześnie. No i czas przywrócić sobie jakąś normalną sylwetkę, bo mam dosyć bycia dorodnym waleniem.

Próbowaliście kiedyś maszerować przez miasto z przywiązaną do sznurka puszką? Wiecie, jak to hałasuje? A wiecie, jak się ludzie dziwnie wtedy patrzą? Nie? To spróbujcie, jeśli zależy Wam na opinii niezrównoważonych, całkiem fajna sprawa ^^


Dziwnie mi. Za tydzień oficjalnie kończę szkołę. Już nigdy nie będę uczennicą, a co najwyżej studentką. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale człowiek ma dziwną właściwość przywiązywania się do tego, co jest, a im jesteśmy starsi, tym bardziej działa na nas mroczna moc status quo. Nie lubię tej tendencji do zatrzymywania się w miejscu, i walczę z nią jak tylko się da, ale z drugiej strony, pozwala mi ona czuć się pewnie i bezpiecznie. A mi potrzeba odrobiny gwarancji, że grunt, na którym stoję, jest w miarę stabilny. Cóż, pora znaleźć swój złoty środek, dopóki całkiem się psychicznie nie zestarzeję.


W środę minęły trzy lata, odkąd w moim życiu pojawiła się osoba, która nieco namieszała mi w żywocie. Zdecydowanie pozytywnie, choć czasem bolało. To była piękna znajomość. Pierwsza moja, która tak wiele dla mnie znaczyła. Właściwie, to wciąż znaczy. Nostalgia mnie chwyciła. Pewnie dlatego, że już ze sobą nie rozmawiamy od jakiegoś czasu – w końcu zabolało zbyt mocno i trzeba było odpuścić. I tylko chciałabym umieć konsekwentnie

trzymać się myśli, że lepiej mi bez Niego. To w końcu ja ostatecznie Mu napisałam, że nie chcę Go więcej w moim życiu. Czasem jednak wątpliwości zdają się mnie przerastać. Na szczęście już coraz rzadziej. Ale jednak serce wciąż podchodzi mi do gardła, gdy przypadkiem natrafiam na ślady Jego obecności…


Btw, seriale to zło. Jak coś wciągnie, to nie ma szans, żeby puściło. Wsysa w swe sidła to dziadostwo. I tylko oczy pieką po dniu spędzonym na wgapianiu się w monitor komputera.


Sugestia Piotrka i Poli przekonała mnie. Zapodaję fotę mojego latawca. Kiepska jakość, kolory ani trochę soczyste-pastelowe, jak w rzeczywistości, ale trudno.



Ah, i nie pomyślcie, że jestem jakąś zagorzałą satanistką, czy coś. To tylko zgubny wpływ Cradle of Filth, które sobie akurat leciało w trakcie tworzenia…

9 kwi 2009

Yhm.

Z każdym dniem uświadamiam sobie, że zostało mi już naprawdę mało czasu do matury. Chyba powinnam zacząć się uczyć. To źle, bo leniwa jestem. Okropnie leniwa. Jakoś tego nie czuję… egzamin dojrzałości? Pfrr… co za bzdura. Ja? Nie, to mnie nie dotyczy. Y-y.

Wraz z klasą mieliśmy w poniedziałek wizytatorów i odstawialiśmy show. Na zaliczenie dyplomiku z wf’u – ot, uroki klasy rozszerzonej o taniec. Generalnie fajnie było, nawet nauczyłam na szybko dyrektora podstawowego kroku do Highland Flinga ;) No i w końcu jak wielu uczniów może pochwalić się takim dyplomem? :P

Niedługo Hunterek wydaje nową płytę! Yuppie! :D Zapowiada się mhhramraśnie, a nowe kawałki, które miałam okazję do tej pory usłyszeć, tylko podsycają moją żądzę przesłuchania całego HellWoodu. Mam już bilet na ich koncert (24.04.09), wypada akurat w moje zakończenie roku szkolnego :P Sobie poświętuję, a co! ^^ Przeraża mnie tylko wizja sobotniego poranka, gdy zmasakrowana koncertem będę musiała iść w plener dalej świętować :P

Zrobiłam ostatnio latawiec. Piękny, mroczny latawiec. I poszłam go sobie puszczać, daleko, na łąkach, gdzie nie było nikogo, kto by się dziwnie patrzył na podstarzałe dziecko z szatańskim latawcem. W podstawówce nigdy się nie zgadzali, żeby pomalować go na czarno i ozdobić runami. I miał taki piękny, diabelski ogon. Ale ja wreszcie dopięłam swego, ha! :> Mina rodziców była bezcenna, gdy zobaczyli me dzieło. Chwilę trwali w konsternacji, a potem powrócili do swych zajęć. W końcu co mogli mi powiedzieć? Jestem już chyba nie do odratowania… I tylko niespecjalnie mi z tego powodu przykro ]:>

Ciężko mi się ostatnio dogadać z ludzikami. Nie potrafię ich zrozumieć. Są egoistyczni, pazerni i nigdy nie słuchają naprawdę, a tylko udają. Siedzi mi w głowie cytat z filmu, który widziałam jakiś czas temu… Do przemyślenia:

Zabawne, jak ludzie tłumaczą się, gdy zrobią coś złego. Nigdy nie mówią: "Jestem tylko człowiekiem” po tym, jak uratują dziecko z płonącego domu.
(United States of Leland)

Ah, i wesołego mikołaja czy innego smacznego dyngusa życzę. However. Miłego czasu. W sumie, to zapewne większość z Was ma teraz wolne w szkole/pracy, więc i bez moich życzeń ten czas będzie z zasady miły :>