Okropny czas dla mnie. Jakby dla podtrzymania idei zawartych w prawach Murphy'ego - wszystko zaczyna iść nie tak, jak powinno, jednocześnie.
Najpierw drobiazgi, narastające. Prywatne porażki i problemy, z którymi radzić musiałam sobie sama. Trochę płaczu. Szczypta niewiary we własne siły.
Potem dopełnienie przejmującego smutku. Wszechobecna czerń. I cisza.
Boli, że już nigdy nie zostanę nazwana wnuczką.
Jeszcze nie tak dawno temu poddałabym się już na początku złemu biegowi wydarzeń, dolewając oliwy do ognia. Pogrążając się w beznadziejności.
Teraz cierpliwie wypatruję Słońca po długiej burzy. Wiem, że w końcu poczuję jego promienie na twarzy.
Najpierw drobiazgi, narastające. Prywatne porażki i problemy, z którymi radzić musiałam sobie sama. Trochę płaczu. Szczypta niewiary we własne siły.
Potem dopełnienie przejmującego smutku. Wszechobecna czerń. I cisza.
Boli, że już nigdy nie zostanę nazwana wnuczką.
Jeszcze nie tak dawno temu poddałabym się już na początku złemu biegowi wydarzeń, dolewając oliwy do ognia. Pogrążając się w beznadziejności.
Teraz cierpliwie wypatruję Słońca po długiej burzy. Wiem, że w końcu poczuję jego promienie na twarzy.
Pośród Jego myśli, które teraz najczęściej uważam za błędne, jednej muszę jednak przyznać rację - 'największe oparcie trzeba mieć w sobie, bo ludzie zawodzą'.
Choć i sieć rodzinnego wsparcia zadziałała teraz, jak trzeba.
Choć i sieć rodzinnego wsparcia zadziałała teraz, jak trzeba.