30 cze 2009

Świadectwo dojrzałości. No, super.

O dziwo, zdałam. Co jeszcze dziwniejsze, całkiem przyzwoicie.

Wprawdzie trzeci przedmiot poszedł mi miernie, ale przy rekrutacji na studia uratuje mnie wysoki wynik z polaka mnożony parokrotnie.

Wspaniale. Ukończyłam kolejną szkołę, babrząc się w zwałach nudy i zniechęcenia. Czas, by pchać się po nowe kłopoty, kolejne zmartwienia. Głupie studia. Nie chce mi się studiować. Przynajmniej teraz. Zakładając, że się na studia dostanę, nie mam właściwie perspektyw zawodowych. Bo co może na mnie czekać po filologii polskiej, gdy nie chcę być nauczycielem? Trudno. Świadoma decyzja. Poznam życie studenckie, przez jakiś czas praca będzie dla mnie jedynie przykrym obowiązkiem, ale niczym stałym, tylko żeby na podstawowe potrzeby było. A potem odezwie się do mnie ‘dorosłość’, cała ta głupia potrzeba ustatkowania, znalezienia jakiegoś frajera i założenia frajerowatej rodzinki frajerów. I zmuszona będę, by wyuczyć się do jakiegoś konkretniejszego zawodu, co by zarabiać normalne pieniądze. Zostanę ochroniarzem. Albo barmanką.

Nie chce mi się.
Oby to niechcenie mi minęło, bo cienko będzie.

Idę się odmóżdżać przy Housie. Zresztą, i tak już nie mam mózgu. Efekt spędzenia wczorajszej nocy z kumpelami na oglądaniu najdurniejszych spośród amerykańskich filmów. Oraz BUDGERA. Masakra. Borsukowa sieczka podczaszkowa.

5 komentarzy:

  1. Ja tam jakby co mam zawsze pod ręką rozwijającą się szkołę podstawową prowadzoną przez mój zbór :) Znajomości rzecz ważna nawet w takiej społeczności ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przede wszystkim - GRATULACJE! ;)

    A teraz będzie coś z "przyziemia" ;p heh -
    uwierz mi - wybranie nie tego kierunku
    studiów (bo - "inni też tam szli", albo -
    "rodzina wmówiła przez lata", ew. - "była na
    to moda" etc etc...)- a z ta moją psychologią -
    tak właśnie się "wpakowałem" - to kiepska
    sprawa i późniejsze (z konieczności) - zaczynanie kolejnego kierunku, ciągnąc
    poprzedni - to nic przyjemnego... ;p

    Jeśli nie masz zamiaru pracować w zawodzie,
    to po co Ci to. Wybierz coś - co przynajmniej
    da Ci jakąś satysfakcję w trakcie studiów,
    co Cię ciekawi.
    Kiepski pomysł - takie a priori - "podcinanie
    sobie samej" skrzydeł...
    "Będę ochroniarzem, barmanką", albo - "pieluchy"... :(
    To wszystko pięknie - też zawód, a macierzyństwo i żona-Polka - też wzniosła
    sprawa - jednak - jestem pewien , że masz
    większe ambicje - więc po co sama się
    takimi zamysłami "zdołowujesz"..?

    Opcja - minimum - to z góry - oczekiwanie
    "przegranej" od życia.
    Jak mierzyć - to zawsze - najwyżej.
    Nie czekaj , aż życie Cię "złomocze" -
    sama "przywal mu pierwsza...

    To tyle "rad" lamusa ;p heh

    Z pozdrowieniami ;)
    -Marius

    OdpowiedzUsuń
  3. no, z takim podejściem na pewno nie będzie fajnie... trochę optymizmu (i kto to mówi...)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ to właśnie był optymizm. Tylko że optymizm mnie zmęczonej życiem na chwilę. Studiowanie filo może być same w sobie ciekawe, no, z pominięciem gramatyki historycznej czy czegoś-tam jeszcze. Poszerzę horyzonty, skupię się na sobie, a nie na zostaniu prawnikiem czy psychologiem z genialnymi perspektywami pracy. Uniknę wyścigu szczurów, który by mnie zabił. A barmanka czy ochroniarz to dla mnie fajne opcje. Mogę albo siedzieć przy ladzie, z cudownym pytaniem na ustach 'co, dziewczyna cię rzuciła?', podając smutnemu klientowi kolejny kieliszek, albo wyszkolić się na uboższą wersję Bonda i i tak nie narażać się w pracy, będąc ograniczoną przez przepisy :>

    To wcale nie musi być złe. Tylko mi się nie chce. Ani trochę. Zwyczajne 'i tak źle, i tak niedobrze'. Przeżyję, as always.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli się w tym odnajdziesz, czy
    odnajdujesz już - to najważniejsze.
    Bo przecież dla siebie to robisz,
    a co się "powinno" etc. bla bla...-
    to detal bez znaczenia ;).

    OdpowiedzUsuń