27 sty 2009

Zostawić.

Nigdy nie umiałam. Zawsze mnie ‘prześladowała’; czy to grając w planszówkę, czy planując wspólne wyjście na lody. Nigdy nie umiałam odmówić. Bo nasi rodzice to „starzy dobrzy znajomi”. Dlatego bawiąc się z nią lalkami Barbie zawsze byłam niedobrym dzieckiem Barbie rozwalającym jej dom podczas zakupów, dlatego nigdy nie cieszyłam się na spotkanie z nią.
Piszę to lekko wstawiona, bo nigdy nie cieszyła mnie perspektywa spędzenia z nią dnia, a teraz, gdy jestem dorosła, przeraża mnie to jeszcze bardziej. Ona ma urodziny, przeprowadziła się do nowego mieszkania ze swoim idealnym nowym narzeczonym. Jest o rok starsza ode mnie. A ja wcale nie czuję się stara. Mam dopiero 18 lat. Zaprosiła mnie do siebie.
I znowu będę musiała wysłuchiwać, jakie to ona ma idealne życie. Nie mam na to ochoty. Ale muszę, bo nasi rodzice utrzymują znajomość, a ja jestem częścią tego. Gdybym zerwała to jako jedenastolatka, to może by coś znaczyło. Ale tak dorośli nie postępują. Dlatego widuję ją, parę razy do roku. Dlatego czekam z utęsknieniem na moment, gdy zacznę studiować, a stałą wymówką będzie ‘nie ma mnie teraz w mieście’.
Postępuję dziecinnie. Ale ja jej nie lubię. Przyznaję to otwarcie; w domu, wśród przyjaciół. Ale nie powiem tego wprost jej. Nie umiem. Przez te wszystkie lata okłamywałam ją i jej rodzinę. Niech to potrwa jeszcze chwilę. Nie chcę jej ranić, niech żyje swoimi wspomnieniami. To wystarczy.
... jestem bardzo żałosna, czy tylko trochę?

7 komentarzy:

  1. Hipokryzja jest częścią naszego życia, niestety.
    I mnóstwo rzeczy robimy, 'bo tak wypada'. I nie ma co tego poddawać moralnej ocenie, bo jakby zawsze mówić szczerze i postępować według swojego sumienia, to nie mielibyśmy zbyt wielu znajomych. To smutne, ale po to właśnie są te wszystkie 'społeczne normy' - żeby jakoś wygładzić nasze życie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem dużo, dużo starsza od Ciebie - nie tylko wiekiem, ale i doświadczeniem. Uwierz mi, że nie ma sensu ciągnąć tej znajomości - to jest toksyczny układ...
    Nie ma znaczenia, że za rok będziesz miała pretekst do wymówek, nie ma znaczenia, że jesteś częścią układu towarzyskiego rodziców. Liczysz się TY i TWOJE uczucia. Masz wolną wolę i spokojnie (chociaż juz pewnie za późno) możesz powiedzieć: "Dziękuję za zaproszenie, ale nie skorzystam". Kropka :)). Bez tłumaczenia. Będzie pytanie dlaczego? "Mam swoje powody" Jakie? "Nie muszę ci się tłumaczyć"
    Nie musisz jej mówić, że jej nie lubisz - nie jest to potrzebne...
    Uprzedź rodziców, że nie chcesz spotykać się z nią, dobrym argumentem i zgodnym z prawdą będzie to, 'że ta znajomość nic nie wnosi'
    Teraz to ja jestem mądra, ale przez wiele lat nie byłam asertywna - nie umiałam odmawiać. Trwałam w jakiś chorych układach, robiłam wiele rzeczy dla 'świętego' spokoju. Nie warto!
    NIE jesteś dziecinna. NIE jesteś żałosna.
    Takie są Twoje odczucia, bo najzwyczajniej w świecie brakuje Ci wiary w SIEBIE.

    Napisz sobie na kartce i czytaj kilka razy dziennie 'WOLNO MI' i niech te słowa przypominają, że wolno Ci prowadzić zycie według własnego życzenia, że wolno popełniać Ci błędy i uczyć się na nich :))

    W zmianie mojej postawy pomogły mi różne książki, polecam szczególnie Ewę Foley
    Rozpisałam się strasznie - jednak mam nadzieję, że troszkę Ci pomogłam :)
    Powodzenia!
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudzautopio, nienawidzę norm społecznych. Szczerze i z całego serca. Już dawno znudziło mi się ich akceptowanie. I tylko dlaczego człowiek tych norm nieprzestrzegający od razu musi stać się wyrzutkiem?.. not fair.

    Joanno, i ja doszłam już jakiś czas temu do podobnych wniosków. No, może nie tak rozwiniętych jak Twoje, ale jednak ;) Teraz już nie wchodzę w takie znajomości, nie szukam wymówek. Tylko czasem, gdy coś się ciągnie za Tobą tak długo, bo od lat dzieciństwa, ciężko to zerwać w jednej chwili. Chyba po prostu wolę zaciskać zęby te trzy-cztery razy do roku i jakoś przebrnąć przez te urocze spotkania, niż fundować sobie załamanie nerwowe pewnego stopnia. Zresztą.. akurat ta osoba pozbawiła mnie asertywności, zanim miałam czas do niej dojrzeć. Pamiętam te godzinne namawianie mnie przez telefon, by się z nią zobaczyć.. tak, ona zawsze była w tym dobra. Mam nauczkę. Nie brnę w coś, co mnie niszczy i denerwuje. A czasem po prostu nie odbieram telefonów od osób, których nie mam ochoty widzieć ;> Niemniej dziękuję za Twoje rady, myślę, że są warte wypróbowania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. wiesz co, mówiąc coś po takim czasie rzeczywiście można kogoś zranić. ja na twoim miejscu też bym przeczekała do wyjazdu na studia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli czujesz że ta znajomość nic Ci nie daje, a wręcz przeciwnie - męczysz się, lepiej zdecydowanie ją ukrócić. Pozdrawiam i przepraszam jeśli za prosto, ale ja ino prosta dziewczyna jestem... :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tylko trochę ;) Czasem bycie miłym i sympatycznym dla innych nie popłaca. Zdrowy egoizm też jest ważny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moim zdaniem - im dłużej ten "spektakl"
    będziesz ciągnąć, tym trudniej będzie
    Ci go przerwać, albo - co gorsza-
    uczynisz to w jakiś burzliwy i przykry
    dla obu stron sposób.

    Tym bardziej - gdy jesteś dorosła,
    powinnaś to jakoś przeciąć i nie
    męczyć się. Gdy jesteśmy dziećmi-
    nie zawsze mamy wolną wolę,
    ale teraz..? Nie katuj się.

    Kilka razy taktownie odmówisz
    i sama załapie, że "coś się zmienia",
    a jeśli nie ma na tyle wyczucia-
    kiedyś jej powiedz wprost- że po
    prostu nie masz ochoty na spotkanie.

    Lepiej przez chwilę mieć "moralniaka",
    niż męczyć się tyle lat i udawać
    sympatię do kogoś, kogo chętnie byś
    pewnie rozdeptała ;).

    Musiałaś być baaardzo grzecznym
    dzieckiem ;), że nie "postawiłaś się
    w typowo dziecięcy", burzliwy sposób" ;)

    Pozdrowienia! ;)

    OdpowiedzUsuń