18 kwi 2009

Nie-lubię-wymyślać-tematów-notek.


Jestem z siebie dumna. Skończyłam pisać tą głupią pracę na maturę ustną z polskiego. Teraz muszę już tylko się wyuczyć opowiadać o tym płynnie, pikuś ]:> yh-hy, jasne. … Kiedy indziej to przejrzę i poprawię. Nie wytrzymałabym psychicznie czytania tego dzisiaj jeszcze raz. Dość!!! Teraz muszę jeszcze tylko wymyślić, jak sprawić, żeby komisja nie podcięła sobie żył słuchając mnie, jak smęcę o samotności. Zadanie utrudnione, bo jestem jedną z ostatnich osób na liście maturzystów, i szanowne panie polonistki będą marzyły jedynie o tym, by wreszcie się stamtąd wyrwać.


Sezon na bieganie uznaję dla mnie za otwarty. Dwa biegi już za mną, teraz postaram się regularnie jadać na śniadanie endorfinki ;) Przez zimę niemalże zapomniałam, jakie to błogie uczucie, gdy organizm jest tak przyjemnie zmęczony i usatysfakcjonowany jednocześnie. No i czas przywrócić sobie jakąś normalną sylwetkę, bo mam dosyć bycia dorodnym waleniem.

Próbowaliście kiedyś maszerować przez miasto z przywiązaną do sznurka puszką? Wiecie, jak to hałasuje? A wiecie, jak się ludzie dziwnie wtedy patrzą? Nie? To spróbujcie, jeśli zależy Wam na opinii niezrównoważonych, całkiem fajna sprawa ^^


Dziwnie mi. Za tydzień oficjalnie kończę szkołę. Już nigdy nie będę uczennicą, a co najwyżej studentką. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale człowiek ma dziwną właściwość przywiązywania się do tego, co jest, a im jesteśmy starsi, tym bardziej działa na nas mroczna moc status quo. Nie lubię tej tendencji do zatrzymywania się w miejscu, i walczę z nią jak tylko się da, ale z drugiej strony, pozwala mi ona czuć się pewnie i bezpiecznie. A mi potrzeba odrobiny gwarancji, że grunt, na którym stoję, jest w miarę stabilny. Cóż, pora znaleźć swój złoty środek, dopóki całkiem się psychicznie nie zestarzeję.


W środę minęły trzy lata, odkąd w moim życiu pojawiła się osoba, która nieco namieszała mi w żywocie. Zdecydowanie pozytywnie, choć czasem bolało. To była piękna znajomość. Pierwsza moja, która tak wiele dla mnie znaczyła. Właściwie, to wciąż znaczy. Nostalgia mnie chwyciła. Pewnie dlatego, że już ze sobą nie rozmawiamy od jakiegoś czasu – w końcu zabolało zbyt mocno i trzeba było odpuścić. I tylko chciałabym umieć konsekwentnie

trzymać się myśli, że lepiej mi bez Niego. To w końcu ja ostatecznie Mu napisałam, że nie chcę Go więcej w moim życiu. Czasem jednak wątpliwości zdają się mnie przerastać. Na szczęście już coraz rzadziej. Ale jednak serce wciąż podchodzi mi do gardła, gdy przypadkiem natrafiam na ślady Jego obecności…


Btw, seriale to zło. Jak coś wciągnie, to nie ma szans, żeby puściło. Wsysa w swe sidła to dziadostwo. I tylko oczy pieką po dniu spędzonym na wgapianiu się w monitor komputera.


Sugestia Piotrka i Poli przekonała mnie. Zapodaję fotę mojego latawca. Kiepska jakość, kolory ani trochę soczyste-pastelowe, jak w rzeczywistości, ale trudno.



Ah, i nie pomyślcie, że jestem jakąś zagorzałą satanistką, czy coś. To tylko zgubny wpływ Cradle of Filth, które sobie akurat leciało w trakcie tworzenia…

5 komentarzy:

  1. dziękuję za zdjęcia :) Twój latawiec jest taki pozytywny i zabawny :D aż uśmiech pojawia się na twarzy.
    wydaję mi się, że dobrze zdawać maturę ustną pod koniec. nauczyciele chcą mieć to już z głowy i nie będą Cie długo męczyć.
    ehh takie znajomości najbardziej bolą i dobrze Cię rozumiem :(

    3maj się ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. samo zło. bycie studentką nie jest takie złe. ludzie na studiach są gorzej zryci, niż w liceum (przynajmniej na medycynie), bo w liceum każdy udaje jaki-to-ja-jestem-zajebiście-hardcoreowo-dorosły, a na studiach ludzie bawią się w małe dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Polu - miło, że się podoba :) A z tym, że długo mnie męczyć nie będą to możliwe, ale niekoniecznie na moją korzyść :> Generalnie to chyba nie mam co martwić się na zapas, jakoś to będzie.
    Mroku - już i tak otacza mnie teraz banda świrusów. Jeśli na studiach mają być jeszcze bardziej poryci, to chyba koniec z resztkami mojej równowagi psychicznej :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę no matura ustna... Dziś albo jutro rano drukuję kontekst. A poza tym cieszę się że nie musi być multimedialne :) Byle zdać, w końcu to tylko egzamin szkolny, wewnętrzny. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ze szczerym zadowoleniem - zauważam,
    że tamten mrrroczny nastrój z marca -
    lekko (a może i bardziej) - odpuścił... ;)
    To fajnie!

    Pomysł z puszką - hmmm... Tutaj raczej
    nic , nikogo nie jest w stanie zadziwić-
    przecież NY to globalna stolica wszelakich
    "oryginałów"... ;) Pewnie tylko w Firmie
    by się zdziwili (ale też tylko trochę...).

    "Zmianę stanu obecnego" odczujesz mocniej,
    gdy już przestaniesz być studentką...
    Wtedy - to dopiero ETAP...
    To sem ne wrati - jak mawiają (podobno?)
    Wasi Sąsiedzi z południa ;)

    A diabełek nie wygląda groźnie, nawet
    bardziej misia koala przypomina ;)) heh.
    Co oczywiście , nie zmienia faktu, iż
    pewnie jadasz małe pisklęta, pijesz sok
    z kota ;) i w ogóle te klimaty... ;p heh,
    jak na satanistkę przystało ;)) heh.


    Pozdrowienia!;)
    -Marius

    OdpowiedzUsuń