7 kwi 2010

Zmiany.

Still alive. Co więcej, optymistycznie patrzę w przyszłość.

Zbliżają się zmiany. I czekam na nie niecierpliwie, ale też z lekkim przestrachem. Będzie jak będzie, bynajmniej nie gorzej, bo swoje życiowe traumy, błędy, głupoty, i złe wybory zostawiam za sobą.

[Przeszłość często boli. Można przed nią uciekać, bądź też wyciągnąć z niej jakieś wnioski. - będę zatem żyła za radą Rafikiego, najmądrzejszego ze znanych mi mandryli :P]

Pogoda coraz piękniejsza, pozbyłam się też wreszcie gipsu i tych znienawidzonych kulasów; czas wyjść do ludzi, zacząć bujać się po świecie :) To takie przyjemne, móc chodzić bez podpierania się głupimi laskami.

Nakręcają mnie również plany poczynione z V. na maj, które są teraz jedną z moich najjaśniejszych myśli. Byle tylko wypaliły!
Przez święta znalazło się parę chwil do spędzenia z Zg. Wygadałyśmy się, wyprzytulałyśmy, no i wreszcie poznałam Jej mężczyznę z drugiego końca Polski.

Ahh! Chce mi się żyć dzisiaj.
Okazało się też, że gips wcale nie przeszkadza w treningach karate ;)

7 komentarzy:

  1. Aż tak długo byłaś zagipsowana? Współczuję, pewnie teraz czeka cię jeszcze rehabilitacja?
    Trzymam kciuki za maj :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubie kiedy jest lepiej. I sloneczniej...tak trzymaj Grando!

    OdpowiedzUsuń
  3. I.nna, 6 tygodni w sumie, najpierw szyna, potem ten wstrętny gipsior. A rehabilituję się sama :> na treningach karate >:P

    Marta, ja też Słońce wolę. I Tobie go życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "a po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój..." ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja pamiętam te czasy kiedy z byle czym zakuwało się na ponad miesiąc... Ehh ten postęp :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj współczuję tych 6 tygodni :( A masz odparzenia? Jak tak to polecam Alantan i taką zasypkę dla dzieci, nie pamiętam już jak się nazywała.

    OdpowiedzUsuń
  7. Odparzeń szczęśliwie nie miałam, a Alantan kojarzę, bo smarowałam nim swoje świeżo wydziarane plecki ;)

    OdpowiedzUsuń